Dzisiaj zapraszam na spacer ulicą świętego Jacka. Z okazji tego, że władze mego miasta los terenów zielonych mają w przysłowiowej dupie, zachęcam do obejrzenia ulicy świętego Jacka póki nie zmieniła się w plac budowy. Albowiem w Krakowie nigdy nic nie wiadomo, a plany zagospodarowania terenu wzbudzają w radnych naszych umiłowanych wstręt tak niebywały, że najchętniej nie zawracają sobie nimi głowy.
Na początek dzikie wino, które nabrało już bardzo soczystych kolorów.
Dwóch panów z psem w tle. :)
Mijamy teren zabudowany. Co prawda kolejny teren zabudowany rozciąga się przed nami, ale to co jest pomiędzy jest nader urokliwe.
Rzut oka w prawo. Bagienko. Bagienko sezonowo wysycha, ale zazwyczaj wody jest wystarczająca ilość, by mogły się w niej pławić kaczki. Tym razem kaczek nie było.
Idziemy dalej. Mocne kolory już były, teraz kolej na coś stonowanego.
Jesteśmy mniej więcej w połowie ulicy. Po lewej trzciny. W trzcinach zawsze coś szeleści. Nie tylko wiatr. Śpiewają ptaki. Podejrzewam, że mogą tam też siedzieć dziki.
Mocny akcent kolorystyczny na zakończenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz